Traktując poważnie deklaracje zastępów autorytetów, którzy twierdzą, że picie wina jest zdrowe, można się zastanowić po co ludzie zawracają sobie głowę wszelkimi innymi lekarstwami. Jeśli dodać do tego zdrowy tryb życia, właściwą dietę i ćwiczenia fizyczne to powinniśmy dożywać wieku biblijnych Matuzalemów.
Z jednej strony w poważnej literaturze naukowej znaleźć można wnioski z badań sugerujące, że wino, a w szczególności czerwone wino jest zdrowe. Badacze twierdzą, że działa korzystnie na układ sercowo-naczyniowy przez co zmniejsza ryzyko zaistnienia incydentów chorobowych. Ponadto wyniki różnego rodzaju badań, potwierdzają ochronne działanie wina przed różnymi postaciami nowotworów, AIDS, demencją, cukrzycą, przyrostem gruczołu krokowego i osteoporozą.
Znaleźć można też bardziej szokujące deklaracje, choćby takie, że kobiety pijące wino łatwiej zachodzą w ciążę albo że wypicie dwóch kieliszków dziennie czerwonego wina przeciwdziała szkodliwym dla organizmu skutkom wypalenie jednego papierosa.
Z drugiej strony mamy oddziały naukowców, którzy przekonują, że picie jakiegokolwiek alkoholu jest szkodliwe. Nawet spożywanie wina prowadzi do wyniszczenia organizmu, łamania karier i rujnowania rodzin.
W kulturze zachodniej istnieje ugruntowane przekonanie, że ci, którzy umiarkowanie piją wino, żyją dłużej od abstynentów. Żyją też dłużej od zwolenników piwa, bądź alkoholi mocnych. Z kolei pijący umiarkowanie alkohol i abstynenci żyją dłużej od alkoholików, którzy zupełnie nie radzą sobie z utrzymaniem stanu trzeźwości.
W świetle badań naukowych jest to spójne założenie. Opiera się ono na analizie chorób, rozkładzie występowania zachorowań oraz czynnikach powodujących te choroby w poszczególnych przypadkach.
Badania wykazały, że umiarkowana konsumpcja wina zwiększa długość życia.Dzieje się tak głównie dzięki ochronnemu wpływowi składników wina na nasze serce i naczynia krwionośne.
Jest to dość solidne twierdzenie, poparte niezliczonymi badaniami aż do tego stopnia, że nie wzbudzają kontrowersji. Szerokie, rozciągnięte na 25 lat studia pokazują, że umiarkowane picie wina skraca ryzyko zawału serca aż o jedną czwartą.
W roku 2011, w British Medical Jurnal opublikowano badania autorstwa Williama Ghali i współpracowników. Badania te przedstawiają tzw. metaanalizę. Metaanaliza jest to rodzaj studiów, które pozwalają na sformułowanie bardziej zdecydowanych wniosków. Wcześniej wszystkie dowody publikowane na dany temat w literaturze medycznej zebra się w całość
Ghali dokonał przeglądu literatury naukowej poszukując prac, w których badano efektu spożywania alkoholu na biowskaźniki choroby wieńcowej. Analizie poddano 5000 artykułów,przy czym uwzględniono wyniki z 44, które zawierały odpowiednie badania, spełniające wymagane kryteria solidności.
Analizowano 13 biowskaźników. Wykazano, że alkohol znacząco podnosi poziom lipoprotein wysokiej gęstości (HDL) tzw. dobrego cholesterolu. Obniża poziom fibrynogenu. Nie wpływa na zmianę trójglicerydów. Zwiększa adiponektynę oraz apolipoproteinę A1. Wszystkie te zmiany uważa się za czynniki ochronne dla serca.
Autorzy zauważyli, że zmiany te są „korzystne w granicach właściwych wielkości farmakologicznych”. Tak więc alkohol działa podobnie jak mogą działać przepisane przez lekarza leki.
Badacze podkreślili przy tym, że stopień podwyższenia cholesterolu HDL jest lepszy, niż można by to osiągnąć każdą inną pojedynczą terapią. Podsumowując wygląda na to, że spożywany umiarkowanie alkohol działa jak dobre lekarstwo.
Komentarze i pytania